Moja ciekawość wrzuca mnie w wieczorne słońce, w przestrzeń cichą i niezwykle piękną o kolorach wyraźnych i ostrych, gdzie wszystko wydaje się być tak idealnie połączone, choć przecież niezależne od siebie. I chcę, żeby moje myśli były tak wyraźne, a spojrzenie tak ostre. I żeby już żaden deszcz nie rozmywał mi konturów świata, tak jak wtedy w Oslo, gdy ulewa bezlitośnie dzień po dniu rozpuszczała miasto, a wraz z nim moje myśli. Skręcam w lewo na północny-zachód i nagle z chmur wyrastają przede mną olbrzymie białe góry. Ich potęga tak mnie onieśmiela, że aż zatrzymać się muszę, bo dech mi zapiera. Powoli wracam do Blicksland.