Noc nad Metują niespodziewanie nas zaskakuje, ale że energia nas nie opuszcza spacerujemy tam i z powrotem aż becherovskie dno nam się ukaże. A tymczasem noc z dniem niepostrzeżenie się wymienia, by doprowadzić nas do miejsca już znajomego, w którym pół wieku temu dochodziło do zdumiewającej wymiany towarów przez zaorany i pilnie strzeżony pas graniczny. Pokonywano go pod osłoną nocy na szczudłach zakończonych kozimi kopytkami, tak by nie zostawiać śladów własnych butów. Szmuglowanie czechosłowackich długopisów było wówczas niezwykle intratnym zajęciem. Dzisiaj trudno się połapać gdzie dokładnie przechodzi granica. Czas wracać do Blicksland.