24 sierpnia 2009

Adršpach

Próby zakrzywiania przestrzeni okazały się na tyle skuteczne, że na jeszcze dalszym południu jestem i trochę nieswojo się tu czuję, bo z ciszy w zgiełk wpadam, gdzie zdecydowanie za dużo ludzi, a wraz z nimi za dużo dźwięków i rzeczy, bo każdy musi coś mówić i coś mieć przy sobie, ze sobą i obok siebie, a najlepiej dużo i jeszcze więcej.
Znajduję schronienie wśród palm i tu czekam na A, bo to jego sprawka z tym zakrzywianiem więc nadzieję mam, że ten sam tunel i jego tu doprowadzi, by mógł mnie uratować, bo nie wiem, w którą iść stronę.

Niecierpliwość moja nie pozwala mi jednak czekać, tym bardziej, że to czekanie na mężczyznę (sic!), a przecież kiedyś postanowiłam za sprawą M, że już nigdy na mężczyznę czekać nie będę. Opuszczam palmy i dobrze robię, bo po kilku minutach otwiera się przede mną obszar niezwykły i jakże inny od poprzedniego. Docieram do skalnego miasta, gdzie naraz z A się spotykam!