Jadę na spotkanie z Mistrzem. Przemierzam dystans niespełna 500 kilometrów na południowy-zachód od Blicksland. Pociągiem, autobusem i samochodem. Podróż zajmuje mi 11 godzin. Wystarczająco dużo, by zachwycać się tym, co tak szybko zmienia się za oknem, by robić zdjęcia, rozmyślać, spać, czytać, nudzić się, być głodnym, mieć dosyć tej podróży i wreszcie cieszyć się, że dobiegła już końca.
Jadę na spotkanie z mistrzem, choć nie jest to mój mistrz.
Nigdy nie miałam swojego mistrza. Jakże byłoby dobrze mieć kogoś takiego. Jakże bezpieczniej i łatwiej. I nie chodzi mi o guru, bo to zawsze wydawało mi się podejrzane. Głoszenie nauk i autorytatywne wyjaśnianie doktryn zawsze wzbudzało moje wątpliwości. Myślę o kimś, kto czuwa i asekuruje, delikatnie prowadzi do tego, by uczeń stanął na własnych nogach zyskując pełną, mocną i mądrą świadomość samego siebie.