7 lutego 2010

generator ciepła

Zima unieruchomiła mnie w Blicksland. Wydaje się jakby była od zawsze i nic nie wskazuje na to, by kiedykolwiek odeszła. Granice Blicksland skute lodem, wiatr hula, a moje myśli rozdygotane dreszczem na niczym skupić się nie mogą.
W obawie przed rychłym zamarznięciem rozesłałam list gończy za generatorem ciepła. Wyznaczyłam nagrodę i czekałam.
Po tygodniu zgłosił się. Przedstawił legitymację, certyfikat i szczegółowy plan działania. Tabelki, wykresy, analizy, szybkie łącze, wifi w jednej kieszeni, pamięć flash w drugiej. Profesjonalista - pomyślałam.
Wyznaczył i mnie pewną rolę w procesie ocieplania Blicksland, na co z ochotą przystałam, bo w moim to interesie, by do normalnego funkcjonowania jak najszybciej powrócić. Kazał być cierpliwym i nie sprzeciwiać się. Wiedział co mówi, bo dziwne to zasady były, ale jak umowa to umowa. Byłam cierpliwa i rezultatów oczekiwałam w milczeniu i pełnej zgodzie.
Dzień jednak za dniem mijał, a poprawy nie było. On robił obliczenia, rysował diagramy, maile wysyłał i gorącą herbatę kazał sobie parzyć. Ja zamarzałam.
I gdy kolejnego dnia parzyć już nie mogłam, bo do łóżka przymarzłam, on powiedział, że w takich warunkach pracować nie może, bo za zimno i że przykro mu bardzo, ale nic tu po nim.
Oniemiałam. Co??? Toż ja go
po to tu sprowadziłam, by ciepło nastało, a on mi na to, że za zimno i ciepła nie wygeneruje z takiego chłodu.
I na odchodnym pochwalił się jeszcze, że był generatorem zeszłorocznej wiosny w środku zimy i bezczelnie podał wszystkie szczegóły. Tak! Dokładnie rok temu to było, przecież pamiętam jak dziś tamtą gorącą noc, gdy zrzucałam ubrania. Co za zuchwałość! Co za pyszałkowatość! A teraz? - pytam - A teraz co? A teraz to on nie wie, widocznie raz się udaje, a innym razem nie, a poza tym to iść już musi, bo ma sprawy do załatwienia. No nie! Tego było już za wiele. Wściekłam się na niego, zaczęłam krzyczeć, że takich specjalistów to na pęczki i że może sobie wsadzić gdzieś te wszystkie certyfikaty, bo i tak na nic się zdadzą i że żadnym generatorem ciepła nie jest tylko marnym oszustem.
Wściekłość ta sprawiła, że krew we mnie zawrzała, zabulgotała i... rozmarzło ciało moje, a wraz z nim całe Blicksland.
Morał z tej historii? Chcesz ciepła - wygeneruj sobie sam!

6 lutego 2010

pan D. / pan B.

Tyle co wydostałam się spod diabelskiego uśmiechu pana L, a już wpadam w matematyczne kombinacje pana D. W 64 tysiące 656 układów. Jestem "pomiędzy", które sytuuje się za początkiem i przed końcem. Gdzie jest jednak koniec początku, a gdzie początek końca? Jeśli jestem "od - do", to co jest "przed", a co "po"? I tak szukając odpowiedzi spotykam w labiryncie słów pewnego pana B., który rozwiązawszy już zagadkę permutacji matematycznej zwraca się do mnie: "Czy nie sądzi pani, że nie powinno się wylewać brudnej wody dopóki nie ma się czystej?". "Hmm... to zależy..." - zaczynam, ale nie mam czasu na dokończenie zdania, bo sam za mnie je kończy: "Tak, czasem czeka się z brudną wodą, aż będzie dostępna czysta, a czasem trzeba najpierw wylać brudną, żeby czysta mogła nalecieć".
I znika gdzieś między "od" a "do" tak nagle, jak nagle się pojawił.

(Stanisław Dróżdż, retrospektywa 1967-2007, CSW)
http://www.drozdz.art.pl/

5 lutego 2010

pan L.

Wychylił się zza winkla i mrugnął do mnie porozumiewawczo okiem. "Hej ty! - powiedział - Zabawmy się! Zmanipulujmy i dajmy się zmanipulować, wykorzystajmy i dajmy się wykorzystać, wytresujmy i dajmy się wytresować, oszukajmy i dajmy się oszukać, bądźmy bohaterami tej historii, elementem struktury, klockiem układanki, zagrajmy w tę grę. Hej ty! No na co czekasz? Do ciebie mówię! Podejdź bliżej. Nie przyglądaj się. Myśl".
Pan L. mrugnął do mnie porozumiewawczo okiem.

(Zbigniew Libera, retrospektywa 1982-2008, Zachęta)
http://www.raster.art.pl/galeria/artysci/libera/prace.htm